Plażowanie pod Los Gigantes

Los Gigantes położone jest w miejscu spływania lawy po jednej z ostatnich erupcji wulkanu Teide.  Lawa, wpływając do morza, osłoniła klify od osuwania się do oceanu, dzięki czemu osiągają dzisiaj wysokość nawet 600m. Klify, jak klify myślałam zanim tam dotarliśmy. Jednak wrażenie robią ogromne! Stoisz, próbujesz ogarnąć je wzrokiem i jesteś w stanie powiedzieć tylko „WOW”.

Klify olbrzymów można podziwiać z wody, w czasie rejsów w celu obserwacji delfinów i wielorybów, a także z czarnej plaży Los Guios. My wybraliśmy tą drugą opcję. Dzieciaki miały ogromną frajdę głównie z powodu czarnego piasku. Marcelka budowała domki i zamki, Joaś natomiast zabrał się za… jedzenie. Strasznie trudno było Go upilnować – całą buźkę miał pełną piachu. Śmialiśmy się, że zatrzymają nas na lotnisku za przemyt bogactw naturalnych Teneryfy :)

Dużym minusem plaży są ogromne fale oraz skały i kamienie porozrzucane po brzegu. Niestety uniemożliwiają one kąpiel i schłodzenie się, które bardzo by się przydało, ponieważ plażowanie na czarnym piasku to niezły piekarnik. Całego obszaru strzeże ratownik, który nie pozwala zanurzyć się w wodzie głębiej niż do kolan.

Los Gigantes to również miasteczko, malowniczo usytuowane na wzniesieniu. My zatrzymaliśmy się tu tylko na tradycyjny, kanaryjski obiad, ale przy większej ilości czasu, warto wybrać się na spacer nadmorską promenadą i podziwiać rozbijające się o brzeg falę oraz sąsiadującą z Teneryfą La Gomerę.

Warto, aby Los Gigantes były przystankiem w czasie jednodniowej trasy odjazdowej po zachodniej części Teneryfy. Bardzo dużo tam jeszcze innych pięknych miejsc, o których zresztą, już w następnym wpisie.