W Nowej Zelandii dużo się dzieje pod powierzchnią ziemi. Jednym z miejsc, gdzie ziemia aż paruje z gorąca, jest Rotorua i jej okolice. Oczywiście większe obszary, na których występują gejzery zamienione są w parki krajobrazowe. Zdarza się jednak, że ludzie na podwórkach przy swoich domach, mają dziury plujące gorącą wodą.
Ponieważ takie zjawiska geotermalne bardzo nas kręcą, postanowiliśmy się na dłużej zatrzymać na tym terenie i trochę poeksplorować.
Te Puia – plujący gejzer
Na dobry początek wybraliśmy się do parku geotermalnego Te Puia, gdzie gejzer Pohutu, wypluwa parzącą wodę na wysokość 20 m, i gdzie można zobaczyć małą tradycyjną wioskę maoryską. Ponieważ do parku weszliśmy kilka minut przed zamknięciem głównej bramy, byliśmy chyba jedynymi zwiedzającymi (no, oprócz samotnej Japonki, którą później ratowaliśmy z opresji :D). Zachwycaliśmy się więc bez przeszkód wciąż aktywnym gejzerem, tarasami krzemionkowymi, stalaktytami, kałużami z bulgoczącym błotem i pięknie niebieskim jeziorem z gorącą wodą, w której zażywali kąpieli miejscowi Maorysi.
Te Puia to świetne miejsce, żeby poczuć siarkowodorowy klimat Rotoruy i okolic, a gejzer Pohutu (ponoć największy na półkuli południowej) naprawdę zachwyca.
Wai-O-Tapu – feeria barw
Wai-O-Tapu w języku maori oznacza „Święte Wody” i jest to prawdziwa „termiczna kraina czarów”. Park jest bardzo różnorodny. Ścieżki spacerowe prowadzą wzdłuż bulgoczącego błota, wodospadów siarki, parujących otworów i jezior w neonowych pomarańczach, żółciach i zieleniach – za ich kolor odpowiedzialne są bogate złoża mineralne. Główną atrakcją Parku jest Szampański Basen, w którym małe bąbelki sprawiają, że wygląda jak ogromne jezioro szampańskie i Lady Knox Gejzer. Tutaj zdecydowanie najbardziej intensywnie nawdychaliśmy się siarkowych oparów. Czasem aż kręciło się w głowie!
Hells Gate – błotne spa
Położony na wulkanicznym płaskowyżu park Hells Gate rzeczywiście kojarzy się z piekłem. Pełen jest basenów z gotującym się, bulgoczącym błotem oraz wrzących siarkowych jezior (o temperaturze 1220C!). Znajduje się tam nawet czynny wulkan. To wszystko wspaniale kontrastuje z zieloną dżunglą przecinającą park. Zielona gęstwina ukrywa ponadto sporych wielkości wodospad z wodą o temperaturze 400C!
Na deser zostawiliśmy sobie błotno-siarkowe spa. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że kąpiel błotna może być tak przyjemna! A do tego jaka zdrowa! Nasza skóra była później niewiarygodnie miękka i gładka. Oczyściły się też nasze pory i zniknął trądzik (przynajmniej na chwilę xD).
Za całe nasze geotermalne doświadczenie zapłaciliśmy jednak zapachem siarki, który jeszcze po powrocie do Polski utrzymywał się na naszych ubraniach.